W internecie znaleźć można wiele historii o tym, jak nieuczciwi sprzedawcy samochodów, oszukują kupujących i jakie mają sposoby na to, aby ukryć faktyczny stan auta. Kupujący, kiedy odkryją już prawdę często niewiele mogą w danej sytuacji zrobić. Powodów, z których biorą się takie sytuacje, jest wiele, tak samo jak wiele jest sposobów na przysłowiowe „znalezienie jelenia”. Jednak nic nie dzieje się bez przyczyny – większość klientów szukając samochodu kieruje się zasadą „niski przebieg + młody rocznik + niska cena”. Kombinacja taka jest praktycznie niemożliwa do zrealizowania. Jednak patrząc na ogłoszenia na polskim rynku można uznać, że da się kupić młode auto z niskim przebiegiem i w niewiarygodnie niskiej cenie. Zgodnie z tym, co piszą sprzedający są to samochody w 100% sprawne i bezwypadkowe. W dodatku w opisach pełno jest słów wychwalających stan pojazdu, więc ciężko „na oko” odróżnić ofertę atrakcyjną od takiej, gdzie ktoś ma nadzieję na złapanie przysłowiowego jelenia. Poniżej najczęstsze przyczyny niskiej ceny aut w ogłoszeniach
- ogłoszenia na tak zwaną „zaliczkę”.
Znany sposób wyłudzania pieniędzy w formie zaliczki na nieistniejące w rzeczywistości samochody. Specjalizują się w tym oszuści z Rumunii, działający za pośrednictwem mobile.de, którzy do perfekcji opanowali sztukę włamywania się na konta działających od lat firm i pod ich szyldem na dzień/dwa wystawiają „okazyjne” samochody. Ostatnio również na Allegro i OtoMoto można trafić na podobne „okazyjne” ogłoszenia. Łączy je jedna wspólna cecha – bardzo atrakcyjna cena (w dodatku pojazdu raczej drogiego, najczęściej są to stosunkowo młode samochody marki Audi / BMW / VW). Cena oscyluje w okolicach 50-70% wartości rynkowej takiego samochodu. Co dzieje się z wpłaconą zaliczką? Praktycznie bezpowrotnie przepada. Nawet po zatrzymaniu oszustów praktycznie nie ma mowy o odzyskaniu jakichkolwiek pieniędzy. Proceder jest bardzo intratny – z racji dużej liczby „łowców okazji”, którzy telefonicznie omamieni wizją posiadania auta marzeń za 1/2 jego wartości wpłacają bez namysłu zaliczki - nawet po kilkanaście tysięcy złotych.
- sprzedaż samochodu na umowę „na Niemca”.
Większość nieuczciwych sprzedawców sprowadzających auta z zagranicy, sprzedaje je w ten sposób, że na umowie jako sprzedający widnieje poprzedni właściciel samochodu za granicą, a kupującym – końcowy odbiorca w Polsce. Pośrednika w umowie nie ma. Tak jest dla pośrednika taniej i łatwiej – zawsze może stwierdzić, że on z owym pojazdem w ogóle nie miał do czynienia – i na 99% w przypadku trafienia sprawy do sądu będzie ona przez niego wygrana. Pułapki podczas takiej transakcji: odpowiedzialność za wszystkie wady (prawne i techniczne), obciążające samochód, przejmuje na siebie końcowy odbiorca. Jeśli samochód okaże się kradziony – przepada, pieniądze również. Jeśli samochód okaże się przedmiotem wziętym na kredyt i niespłaconym – podobnie. Dlatego najlepiej nie kupować w ten sposób auta, choćby było w bardzo atrakcyjnej cenie.
- sprzedaż samochodu z importu z niskim przebiegiem.
Przeglądając ogłoszenia na rodzimych portalach bardzo łatwo trafić na doskonale utrzymane sprowadzone z zagranicy samochody, z bardzo niskim przebiegiem, mające przy okazji bardzo niską cenę. Czy możliwe, że są takie okazje? Realia na zachodzie są takie, że jeśli BEZWYPADKOWY kilkuletni samochód ma prawdziwy przebieg do rzędu 50-80 tys. km – to będzie kosztował 20-40 % więcej niż auto z tego samego rocznika z przebiegiem powyżej 150-200 tys km. Tak drastyczna różnica w kwocie, jaką trzeba zapłacić za samochód z niskim przebiegiem, wynika z konieczności ponoszenia coraz wyższych wydatków serwisowych przy aucie z większym przebiegiem. Jest to nie bez znaczenia dla Niemców, Francuzów, Belgów czy Holendrów – tam bardzo dokładnie kontroluje się stan techniczny pojazdów oraz przestrzega się m.in. wytycznych producentów. Jeśli producent twierdzi, że po 200 tys km należy w samochodzie wymienić np. filtr DPF – to z takim wydatkiem właściciel samochodu musi się liczyć. Jeśli chcesz więc kupić samochód z niskim przebiegiem – absolutnie daruj sobie poszukiwanie zgodnie z zasadą „sortuj od najniższych cen”. Po drugie – bezwzględnie należy sprawdzić historię samochodu w stacji obsługi danej marki.
- samochody kupowane od firm i sprzedawane bez VAT-u
Ostatnio na rynku pojawia się coraz więcej aut z „zagadkową” historią zakupu / sprzedaży. Polacy to ludzie pomysłowi i potrafiący wykorzystać słabości naszego prawa. Otóż dokonując za granicą zakupu pojazdu od firmy najczęściej otrzymuje się fakturę opiewającą na kwotę NETTO. Takiego zakupu może dokonać tylko firma posiadająca europejski NIP - VAT powinna zapłacić w Polsce. Ale cóż to za problem dla kreatywnych osób – wystarczy zarejestrować firmę na pana Miecia spod sklepu monopolowego i po kłopocie. W dodatku pan Miecio będzie raczej trudnym orzechem do zgryzienia dla komornika, który w przyszłości chciałby odzyskać zaległy VAT i często również akcyzę. Czasami przy sprzedaży takie auto sprzedaje się z fakturą ze stawką VAT „brutto-prowizja”, czyli popularną u nas fakturę VAT-marża. Dzięki temu mamy na rynku towar, który wyjściowo jest tańszy o kilkadziesiąt procent ( VAT + akcyza) niż towar konkurencji po wszystkich koniecznych opłatach. A co w sytuacji, jak po kilku miesiącach do pana Miecia zgłosi się Urząd Skarbowy i Urząd Celny? O ile w ogóle pana Miecia znajdzie – to nie ma szans na ściągnięcie od owego osobnika nawet złotówki na konto zaległych podatków. US i UC kieruje wtedy elegancko do nowego właściciela samochodu pismo, w którym wyjaśnia mu, że zaległości podatkowe za to auto muszą wraz z odsetkami zostać zapłacone przez niego. Dodatkową atrakcją w takiej sytuacji jest pogawędka z prokuratorem lub policjantem.Jeśli kupujemy w miarę nowe i drogie auto – sprawdźmy czy firma długo istnieje na rynku, sprawdźmy opinie na jej temat – nie kupujmy auta na „umowę na Niemca”. Należy pamiętać o tym, że jeśli auto ma nie więcej niż 2-3 lata i właścicielem samochodu za granicą była firma, to w 90% przypadków na taki samochód sprzedający powinien wystawić fakturę z 23% VAT-em. Jeżeli takowej faktury nie wystawia – należy domagać się przedłożenia dokumentów importowych, z których jasno będzie wynikało, dlaczego owego VAT-u nie ma. Krótka konsultacja z Urzędem Skarbowym, mając przed oczyma owe dokumenty, powinna rozwiać ostateczne wątpliwości.
- SUV-y i inne „ciężarówki”.
Kolejnym sposobem na obniżenie ceny oferowanego auta jest przerobienie go za granicą na ciężarówkę – dzięki temu auto można zarejestrować w Polsce bez zapłaty akcyzy w kwocie 18.6%. Kupujemy za granicą na przykład nowe Audi Q7, cena grubo powyżej 300 tysięcy, więc oszczędność nie lada – minimum 60 tysięcy w kieszeni. Salon Audi nie będzie w stanie zaproponować takie ceny. Nie ma niestety róży bez kolców. Gdyby, bowiem było to takie piękne, to wszystkie salony, sprzedające samochody nowe, wykonywałyby taką usługę na zamówienie. Jednak tego nie robią. Gdzie jest pułapka? Pułapka to homologacja, z jaką fabrycznie samochód opuścił fabrykę. Nie ma wątpliwości, że po jakimś czasie Urząd Celny upomni się o akcyzę. Urząd celny będzie w pierwszej kolejności próbował ściągnąć akcyzę o tego, kto dokonał importu pojazdu. I wracamy tutaj do zagadnienia, kto został wpisany jako sprzedający, a kto jako kupujący i czy w ogóle pośrednik, dokonujący przeróbki, w jakikolwiek sposób jest na fakturze czy umowie uwzględniony.
Jak widać jest sporo sposobów na to, aby uatrakcyjnić cenę samochodu. Takie oferty będą się ciągle pojawiać. Dopóki kupujący będą wierzyć w cuda, dopóty takie „cuda” będą oferowane.